ale ciagle coś mi przeszkadza. Świeta dawno minęły, wczoraj w końcu główne jajczane ozdóbstwo schowane, a zające wróciły do gabloty.
Coś tam było pospacerowane, lekko zwiedzone, wszedzie już ładnie, zielono, kolorowo. Lato od kilku dni wczoraj 26 st, dzis pewniw wiecej, aż sie nadziwić nie można.
J.w trakcie załatwiania zaległych papierkowych, bo np. garaż jeszcze w prądowni nie wpisany na jego dane,tylko rodziców, w administracji i wodociagach podobny burdelos, tam z kolei widnieje on z bratem, więc w końcu drepta i załatwia, a papierologia to straszna. Z garażem największe cyrki, do prądowni mus się umawiać na wizytę, pojechał, i gu...dziś załatwił,dostał tylko plik papierów do wypełnienia.
No i tak dzień za dniem mija. Niby była obiecanka, że w końcu jest czas, to półkę na kwiaty zrobi, albo jakieś porządki strychowe i piwnicowe, ale na razie obiadek, drzemka , a później nos w komputerze. Ja tego nie mogę zrobić, bo to jego manele i musi zdecydować co wyrzucić, wtedy mogę znosić, wynosić, wyrzucać.
Może się jeszcze zmobilizuje😃