tydzień za nami, przyszły też zapowiada się dla mnie mocno dreptający, bo sprzataczka wzięła wolne, wiec i u szefów w domu , i w firmie szefowej, czeka mnie sprzatanie. Jakoś to sie poukłada żebym dała radę, prognozy pokazują deszcz w niektóre dni, to wtedy by mi to sprzatanie w firmie pasowało, bo w domu u nich to nie problem.
..
Wczoraj J kupił kuchenkę , bo ta która tu była od lat prosiła sie o wymianę. Wiadomo szef nie skory do takich wymian, jesli juz to szukalby po taniości, i wybrałby jakiegoś sztrucla najlepiej za darmo i do naprawy. J trzęsidupa, cicho siedział , ale w końcu jak raz czy drugi przypaliłam co nieco, w tym ostatnio wlasnoręcznie ulepione pierogi, a były to ostatnie sztuki, to usiadł do komputera i wyszukał fajną kuchenkę , owszem używaną, ale jak nową, to te 50 eu szef już wyskubie z portfela, zostanie postawiony przed faktem i z głowy.
Sprzęt pracowy też sie popsuł, wtem i nagle, trzeba było kupić nowy spryskiwacz i karcher, no ale to finansuje szefowa. Ech Ci bogacze...
Za nami też już pierwsza część przycinania żywopłotu , z obu stron. Bo mają umowę, że od strony sasiadki też. Ufff,