na niemieckich śmieciach od wtorkowego wieczoru.
Środa porządkowa tu , ale to tak tylko zdawkowo, bo w każdym kątku jest coś do wypielenia, wiadomo.
Pomidorów tym razem nie pojemy, bo zaraza je dopadła. Tu też było deszczowo, może dlatego ta zaraza, nie znam się . Pierwsze czynności więc, to sprzątanie w ogródku.
Przed
No i gruszki , dopust gruszkowy tym sezonie , jest co zamiatać, a motylki mają co jeść, zresztą i my trochę podjadamy, bo smaczne.
Dziś u paniusi starszej, oj trawsko gęste na rabacie , plus inne chwaściory, dużo dziubania, aż mi J pomógł, bo on już swoja pracę skończył, a ja dalej ryłam.
Jutro do szefostwa, tam się pewnie nogą przeżegnam, bo z pewnością zarosło bardzo. No ale coż, jest co robić , więc ok, powoli się wszystko porobi, czasu sporo.
W sobotę umowiliśmy sie do naszych polskich znajomych na ognisko, no niech tam, ze dwie godzinki wieczorem, póki ciepło i ładna pogoda.
W niedzielę mam nadzieję na morze😀
...
Teraz fotki.
Dereń Kousa, cudeńko
Cyprysik Lawsona

No i to tyle na dziś.
Czas na Radched.