piątek, 2 sierpnia 2019

Minęły wielkie

upały, od paru dni popaduje, zieleń ruszyła z kopyta.
Przed chwilą zagrzmialo i lunęło , wiec mam przerwę w pracy, a wlasnie po umyciu okien wzięłam się za zieleninę. Znów rozrosło się wszystko co się wije, pnie i płoży.
Ogrodnik sie pojawił i przyciął maszyną krzewy od ulicy.
J. spawa i zakłada zamek do bramki, bo bramka zdobyczna, zamek nie pasuje, trzeba przerabiać i kombinować. Pół dnia,sie z tym bawił.
No i teraz on w stodole, ja w garażu a między nami burza:)
pechowo zaczął się dzień, bo przy myciu jednego z kuchennych okien stłukłam klosz, no i klops, skad tu wziać podobny? Raczej sie nie kupi ot tak w sklepie, ale wpadłam na pomysł, że może jakieś  klosze do lazienkowych lampek  by pasowaly, tak czy siak do sklepu trzeba podjechać, moze cos sie podpasuje, albo chociaż wymieni na dwie takie same.
:(

O, to taki biały, mały klosz, lampki sa rozwieszone od ściany do ściany na specjalnych, rozciągniętych drutach. Taki bajer. W wintergarten  też są podobne rozpięte na drutach, przy myciu szyb można się wściec. Tylko , że tam nie ma kloszy, tylko od razu lampko/ żarówka.


A to druga lampka bez klosza, widać, że klosz trzymał się na dwóch drucikach.  Tyle razy myłam to okno ,  i nic, a dziś taki pech.