tyle zamieszania było. Szczęśliwie już po świetach jeszcze tylko gupi sylwek. Dni minęły całkiem ok.
Jedzenia mieliśmy mało, ale jednak na 4 osoby, więc jeszcze mamy dwie porcje uszek i pierogów, bo wczoraj Starsza ani na śniadanie, ani kolacje nie przyszła, do domu pieczonego mięsa im nie dałam, i tak oto mamy pełną lodówkę. J.bedzie wyjadał, bo ja nie mam ochoty. Jakoś wyjątkowo w tym roku nie chce mi się jeść ani pieczonych mies, ani karpia, jedynie barszcz z uszkami i pierogi mi wchodzą i smakują.
W dooopie się przewraca, a jak pomyślę, że znów cos szykować mam na okolice nowego roku, to słabo mi się robi, ale może mi to minie.
Górskie wedrowki udane, wczoraj pojechaliśmy na Torfowiska pod Zieleńcem, i poszliśmy z zupelnie innej , nie znanej nam strony, od tyłu.Się szło i szło, i szło.
Super trasa, zatoczylismy koło, na koniec poszlismy drogą, gdzie ciężko było o równy grunt, bo droga rozjeżdżona ciężkimi leśnymi autami, no i tu mnie już dopadło zmęczenie, wiec w domu padłam na fotel i już bym zasnęła, ale zadzwoniła kol.R , że przyjdą zaraz razem z D. No i fsjnie, bylyśmy umówione, miała tylko potwierdzić. Zatem trzeba było się ogarnąć .
No i tak miło i wesoło, minął wieczor. Koleżusie gaduły, tematów poruszonych wiele, nie wiadomo kiedy zrobiła się 22.
Dzisiaj na 15 do kol.W, i zakończymy w ten sposób świateczne spotkania towarzyskie.
Fajnie byłoby , gdyby w sylwestrowy wieczór przyszły R i D, no ale... przecież do 6 rano siedzieć nie będą, więc kicha.