Oporządziłam na skwerku pod gruszą, i pobieżnie w ogrodku sąsiadki, bo pytała czy u niej skosimy, a tam żeby skosić to trzeba najpierw podgrabić buczynę i stare liście. Dokładniejsze plewienie zostawiam na sobotę , sąsiadka wyjedzie, bedzie można dziubać o dowolnej porze.
Szef się pojawił i oderwal J. od koszenia.
Roboty po kokardy, ale trzeba ją rozłożyć w czasie. Koszenie i skwerek były najpilniejsze.
Masaże działają , wiec trzeba w określonych porach coś robić, inaczej ciągle sie ludzie kręcą co utrudnia prace. Ale,zrobiłam wszystko co zamierzałam dzisiaj.Dopieszczać będę może jutro.
Tulipany przekwitły, serduszka kwitnie, dwa różaneczniki też ładnie kwitną, dzięki moim zabiegom.
Bratki przed domem też, ale ogólnie więcej zieleni niż koloru.
....
Szef robi rozpierduchę w byłej aptece w naszym budynku, wymyślił , że zrobi tam kilka mieszkań z piętrem, czyli strych pójdzie w obroty. O mamuniuuu. Pomysł ok, ale to wielka inwestycja a z jego podejsciem do tego i odwalaniem fuszerki, to może byc wesoło. W zasadzie strach się bać tych pomysłów i praca może być nie do przerobienia, ciężka i niebezpieczna. Na razie ma powstać jedno mieszkanie.
Za to podarował nam dwa krzesła i stół, piekne acz pałacowe , i jak usiadłam to oparcia zbyt proste, niewygodne , tak więc pewnie wylądują może tymczasowo w sypialni , później w drugim pokoju, bo tam będą bardziej pasować niż w kuchni, zobaczymy.
Zdjęć na razie nie mam.
No i tak nam minął poniedziałek.
.....
Mamie odłączyli, heparynę dożylnie i wdrożyli tabletki, jest nadal na obserwacji na oiomie . Lżej już się jej oddycha, nawet narzeka na panie salowe, czyli idzie ku dobremu.
Siostrunia zluzowała, bo była biedusia kłębkiem nerwów.