poniedziałek, 25 maja 2020

Pogoda

ok, wiaterek, słonko i białe chmurki.
Oporządziłam  na skwerku pod gruszą, i pobieżnie w ogrodku sąsiadki, bo pytała czy u niej skosimy, a tam żeby skosić  to trzeba najpierw podgrabić buczynę i stare liście. Dokładniejsze plewienie zostawiam na sobotę , sąsiadka wyjedzie, bedzie można dziubać o dowolnej porze.
Szef się pojawił i oderwal J. od koszenia.
Roboty po kokardy, ale trzeba ją rozłożyć w czasie. Koszenie  i skwerek były najpilniejsze.
Masaże działają , wiec trzeba w określonych porach coś robić, inaczej ciągle sie ludzie kręcą  co utrudnia prace. Ale,zrobiłam wszystko co zamierzałam dzisiaj.Dopieszczać będę może jutro.



Tulipany przekwitły, serduszka kwitnie, dwa różaneczniki też ładnie kwitną, dzięki moim zabiegom.
Bratki  przed domem też,  ale ogólnie więcej zieleni niż koloru. 

....
 Szef robi rozpierduchę w byłej aptece w naszym budynku, wymyślił , że zrobi tam kilka mieszkań z piętrem, czyli strych pójdzie w obroty. O mamuniuuu. Pomysł ok, ale to wielka inwestycja a z jego podejsciem do tego i odwalaniem fuszerki, to może byc wesoło.   W zasadzie strach się bać tych pomysłów i praca może być  nie do przerobienia, ciężka i  niebezpieczna.  Na razie ma powstać  jedno mieszkanie.
Za to podarował nam dwa krzesła i stół, piekne acz pałacowe , i jak usiadłam to oparcia zbyt proste, niewygodne , tak więc pewnie wylądują może tymczasowo w sypialni , później w drugim  pokoju, bo tam będą bardziej pasować niż w kuchni, zobaczymy.
Zdjęć na razie nie mam.
No i tak nam minął poniedziałek.

.....
Mamie odłączyli, heparynę dożylnie i wdrożyli tabletki, jest nadal na obserwacji na oiomie . Lżej już  się jej oddycha, nawet narzeka na panie salowe, czyli idzie ku dobremu.
Siostrunia  zluzowała, bo była biedusia kłębkiem nerwów.