piątek, 26 listopada 2021

Tym

 razem się nie udało, moja biedna, schorowana mama zmarła w nocy 24 listopada o 4, 30.   Jeszcze we wtorek wieczorem lekarka podała mamie telefon. Mama zamieniła z moją siostrą kilka słów, tak w pół świadomie, ale poprosiła o nową piżamę i kubek z rurką... 

Jutro przyjeżdża siostra mamy, chce spać jak zawsze u mamy, więc trzeba ogarnąć mieszkanie, jeszcze kilka spraw organizacyjnych zalatwić w zwiazku ze stypą, spotykam sie z siostrą, i jakoś damy radę. Mam nadzieję, że będę wsparciem dla niej, bo jest w rozsypce. 

...

A snułyśmy takie plany na zimę,  oglądanie zdjęć, opowieści, ploteczki,  pichcenie.  

 Mama miała dobrą pamięć, jak zaczęla opowiadać, to historie się piętrzyły, piękny zasób słów, trudno było przerwać,  wpadało się na godzinkę a siedziało kilka. 

 Przykro było wychodzić, to spojrzenie na pożegnanie,  pełne świadomości,  że już chora, że już tak niewiele może, o kruchości każdego dnia, że jest zdana na kogoś, coraz mniej samodzielna, bardzo ją to męczyło.

Smutno mi bardzo.  Pozostały  już tylko wspomnienia.