minęła dobrze, po wniesieniu rzeczy poleciałam zobaczyć co z kwiatami i ogrodkiem. W ogrodku ok, pomidory jak złoto, truskawki jeszcze owocowały, kilka do zjedzenia , reszta już zgniła lub wyschła, maliny wyrosły, pycha, ale mało. Do uporzadkowania całość.
Pod gruszą gruszki ulegałki ( lub sralki), leżą i czdkają na wywalenie na kompost.
Szef usunął przyczepki turystyczne, już sie cieszyłam , że wywiózł w pieruny, a tu się okazuje, że tylko przestawił tam gdzie kompost i łączka. No bez sensu, ale cóż, trzeba bedzie omijać przy koszeniu.
Dziś pojechaliśmy nad morze, 20 st, wiatr słońce z chmurami. Pochodziliśmy , popatrzyliśmy na statki, ale to takie chodzenie chodnikami, nie plażą. Może jeszcze trafi się pogoda na pochodzenie po piasku na bosaka brzegiem morza, kto to wie.
No a co do knajpek , to buła ze smażonym mintajem, lub octowanym śledziem, ew. smażony śledź, w jednej mieli dorsze, 15 eu za sztukę, bez dodatków.
Cos tak jeszcze wedzonego zauwazylam, ale już nie pamietam.
W każdym razie szkoda pieniedzy, żeby chociaż flądry mieli, to by sie czlowiek skusił, a tak zjedlismy lody i wrociliśmy na obiad do domu.