jesteśmy na północnej wsi. Obecnie 17 st.
Rozpadało się na noc i padało cały czas, do południa, nawet to dobrze, bo J. ciagle nie do końca zdrowy, to bezkarnie poleguje.
Poszłam na podwórko trochę posprzątać. Liści sporo, wypieliłam skalniak. Z ziarenek, którymi karmiłam ptaki wyrosła trawa i sloneczniczki. Jeden pięknie zakwitł.
Jedno hebe pięknie się rozrasta, inne słabiej, ale też rosną. Skalniaki w doniczkach tak sobie,owszem rosną, ale bez dużych przyrostów, może trzeba im ziemię zmienić.
Kwitnie jasnota, werbena patagońska i dzwonek zdaje się dalmatyński, uwielbiam, jest przepiekny, muszę rozmnożyć . Zapomniałam wziąć czastkę, jadąc do PL.
Jeszcze inne rabatki czekają na wypielenie i poprzycinanie.
Jest tez zmiana na podwórku.
Dawne miejsce na grilla, którego nikt nie używał od lat, zarośnięte i otoczone krzewami, stało się przedłużeniem parkingu. Ładne krzewy rosły, berberysy, trzmieliny, śnieguliczki, i takie co pieknie kwitna na biało, zapomniałam nazwy, no ale cóż, już ich nie ma, za to mniej mam do przycinania.
Po za tym podwórko częściowo nadal jest placem budowy. Dużo jest jeszcze do zrobienia. Będą 4 mieszkania do wynajęcia, dwa gotowe, przy dwóch jeszcze trwają prace. Teren przy nich musi też być uporzadkowany, ale daleka droga do tego, żeby było ładnie. Ciekawe czy kiedyś będzie, bo długo to już trwa.
Zjadłam obiad, odpocznę i jeszcze wyjdę, mam jeszcze dwie taczki lisci do wywiezienia, i może zrobię porządek na skwerku pod gruszą.