również zbyt długo nie pochodziliśmy, bo wialo okrutnie, szczególnie, że J.zdawalo się ,że tam,o w tamtym lasku jest wieża, to idźmy tam.
No i szli my szli i szli, drogą miedzy polami, a wiater wiał i wiał, i wiał, a do lasku dalekoooo.
No to zawrocilim. 😀
Zdjęć nie ma, bo mnie oczka łzami od wiatru zachodziły i w dupiu miałam focenie.
Wcześniej w domu popełniliśmy faworki , to było co przegryzać zanim sie kurak w piekarniku upiekł.
I taka to była niedzielka.