piątek, 29 maja 2020

Mija tydzień

od przyjazdu, zleciało szybko.
Mam co robić , niestety jak sie prawie caly czas przez,10 godzin wygrabia i wybiera w ugorze kępy zielska i kamienie,  a jeszcze zamiata i inne drobiazgi przy tzw.okazji robi, to się robi ała, i znów lewa rąsia boli.
Wczoraj J. Od raniuśka latał do byłej apteki, bo juz,przyjechały bloczki z ytongu, no,a,pozniej szef przywiozl mlot pneumatyczny i skuwali podlogowe plytki, gruz,na taczki z taczki do przyczepy,  no i tam,pracowal caly dzien,a ja porządkowałam pierwszy ogrodek  u sasiadki, suche liscie,,buczyna, czyszczenie z mchu ceglanego podestu , bez pospiechu , z uważaniem na dłoń.
Dziś przywiózł mnie do szefów i tu dziubię na razie zielsko z kamyczkowej drogi. Mam plan wyczyścić część tej drogi i inną  bez żwirkową, żeby na wjeździe do posesji  było już ok jak sie sięgnie wzrokiem, a pozniej porobie inne rzeczy, żeby dać odpocząć kręgosłupowi i kolanom. Nie ma pośpiechu, trzeba działać systemowo, bo jak mi całkiem ręka nawali to bedzie bieda.

Ogólnie wszystkie miejsca ogródkowe są  zadbane, wyczyszczone przez szefową ,  przetrzebiła trochę  rozrośniętych roślin, super,  kiedy ja to robie, szef  niezadowolony  dopytuje , dlaczego to robię.  No a teraz mam swięty spokoj i mogę działać na bieżąco.
Suszy nie widać,  rośnie zielsko jak złoto , mam bluszcze do przycinania , kule  bukszpanowe do formowania, zamiatanie i  dużo pracy przy  obrzeżach rabat, i tam gdzie na ugorze wysiana trawa.
Za to w szklarni  porządek i pięknie już posadzone pomidory.
W ogrodku warzywnym tylko marchew i groszek do wysiania z tego co widzę, bo reszta już posiana i posadzona.
Jeden problem się pojawił niespodziewanie,idę ja dzisiaj z wiaderkiem pelnym zielska na kompost, a to teren kurek, i kiedy już wracałam  zaatakował mnie kogut, podbiegał i chciał się rzucać na nogi. O cholerka, i co teraz, jak ja tam będę chwasty wyrzucać?