czwartek, 11 maja 2023

Miało

padać,  no i troche popadało,ale własciwie mogłam pojechać do prac, ale   siedzę w domu i odpoczywam, bo oczywiście rzucilam  się na robotę. Niby  rekawów nie wyrywam, ale jednak czuję w gnatkach te kucanie, klęczenie, taczki.  W domu padam na dziób chociaż wydaje mi się, że wcale tak wiele nie zrobiłam.  Śpię kamieniem po tych wygibasach i dotlenieniu. 

Jeszcze jutro i weekend. Może klamociarnia, może morze w niedzielę, albo ogród botaniczny. Chyba, że ten miejski, mały, wtedy i morze, i  ogród da się pogodzić. O ile pogoda dopisze. 

Ogólnie jest lato, 20 st, wiec przyjemnie. Dziś nawet nie wiało.  Tak więc nie ma na co narzekać. Nie wiem w końcu co z tym przyszłym długim weekendem, jeśli nie pojedziemy do Starszej, to pewnie przebąblujemy tu te dni, mało efektywnie i turystycznie, a kto wie czy i nie  pracując w piątek. No nic, będzie co będzie.

Poleżałam, odpoczęlam,zdrzemnęłam się nawet, i  jednak poszłam na podwórko. Ogarnęłam miejsce na tyłach. W jednym miejscu mocno zachwaszczone, część  oczyściłam, bo wysiał się tam piękny orlik,  reszta, czyli podagrycznik trafi pod kosę, później puszczę tam bluszcz i będzie spokój. 

Na kwietniku pod budynkiem  irysy już szykują się do kwitnienia,





 Kwitnie bodziszek, jesienią w  zeszłym roku wsadziłam małą sadzonkę , i proszę jaka ładna.

 Przyniosę jeszcze inną sadzonkę z bordowymi kwiatkami. 

Po drugiej stronie rośnie żywopłot z berberysów, klonu i róży, ależ bąki i pszczoły się uwijają przy berberysowych kwiatuszkach, tylko słychać bzyczenie. 

Od strony budynku w rogach kolo bluszczu dosadziłam co tam nialam pod ręką, jasnoty nigdy dość😃


Od strony uliczki  przy żywopłocie jest też miejsce na jakieś kwiatki,wiec też wtykam to i owo.


 A tak wyglada uliczka. Musze pojść na spacer i pooglądać te kwietne,kolorowe od skalniaków murki i ogródki. No i nawąchać się bzów.