śniadaniowa. Pogoda ok, do pielenia w sam raz. Pracy dużo, mogę sobie dozować przez kolejne dni, bo na tym terenie to gdzie nie spojrzeć jest co robić.
Ptaszki śpiewają, spieszyć się nie muszę, żeby jeszcze tak w lędźwiowym nie bolało, byłoby super. Zregeneruję sie w weekend, w poniedzialek znów świeto, więc luksus.
Kurki są, mają wybudowany kurnik, mogłby być ładny i w ogóle , ale jak to szef, nakombinował , nawymyślał, baby z dziadem tylko brakuje. Podziwiam szefową, że to wytrzymuje😀
No ale przynajmniej kurkom ciepło i sucho. Tylko oczywiscie sprzątać i podsypywać słomą nie ma komu.
Kwiaty rosną, nie ma jeszcze szaleństwa kolorów, za to zielsko i trawa mają się doskonale.
Psy zagladają, łasuchy, ale już zjadlam, koniec przerwy.