jak tylko wnieśliśmy rzeczy, poszliśmy popatrzeć co słychać na podwórku i z miejsca zabraliśmy się za podlewanie, bo niestety i tu gorąc dal się we znaki, piekne dorodne hosty pod gruszą bardzo przesuszone, liście pożółkły, no straszna bieda. Ale róża zakwitła znów, rozchodniki w swoim żywiole, zakwitł jakis fajny kwiatuszek , kiedyś z ogrodu szefow wzięłam rozsadę. Pomidorki koktajlowe według J. dały radę i będzie co podjadać, dziś sama sprawdzę jak to tam wygląda miniaturowy ogródek😀
W poniedziałek biorę się za porządki, bo i zamiatania dużo, liści opadlo co nie miara.
Pod byłą apteką wykopane dziurzysko, ale reszta bez zmian.
Gorąco, mieszkanko rozgrzane, więc klimatyzacja, a później w nocy już tylko wentylator, ale niewiele się wychłodziło przez noc.
Nie śpię już od 6,30, niewygodnie mi jak diabli, tak fajnie śpi się osobno, a teraz męczarnia.
Codziennie wyciagać i chować materac ,czy łożko polowe to też kłopot, ale coś trzeba zmienić, bo zamiast odpocząć w nocy, to znów się kręcę, wiercę i do kitu takie spanie. Już mnie wszystko boli :(
...
No i jak tu rozplanować dzień, ma być 30 st, pojechałoby się nad morze, ale w taki upał, hmmmm.