wtorek, 23 kwietnia 2019

Poswiętnie i wtorkowo.

Marnie za oknem, pokropiło przez minut kilka, słońce, wiatr, zimno, chmury, ale  brzozy już  zielone , to mam ładniejszy widok.
Trochę zielonego i kolorowego, wiosennego  się naoglądałam, przejeżdżając przez te parę wiosek i miast.
Wczorajsza wizytka u kol.W udana. Wiadomości i opowieści  różne  a i plot kilka też, ale mało:)
Kolega leśnik opowiada, że  korniki tak straszliwe, wyżerają te nasze świerki , wiec trzeba ciąć, ciać,ciąć, drzewa suche,marne, łamią się,  klęska. Lasy coraz bardziej pustoszeją. No tak, to można zauważyć:(

Jest kasa,  jest plan , powstają juz i jeszcze  maja powstać suche zbiorniki retencyjne przed ew.powodzą, no i teraz kol.W w stresie,bo  akurat jej dom byłby objęty tym fora ze dwora. Nie muszę mówić, że wizja przesiedlenia, i tych marnych pieniędzy, które by dostała nijak  nie pocieszają i nie nastrajają do tworzenia planów na przyszłość.

Z kolei na wioskowej górce stanie  maszt , bedzie dostęp do swiata,czyli internetu i tv. Niektórym to nie w smak, bo przecież to zło i szatan , emitacja szkodliwych fal i inne potwory.
  Koleżusia W. uzmysłowiła mi, że we wrzesniu minie 40 lat od naszego poznania się. Powspominałysmy inne kolezanki niedoli szkolnej. Inni troche znudzeni poszli w tym czasie ogladac nasze auto:)
Pieski przytulaski kol G calkiem sympatyczne, ale panie bąkowskie, fiołkami niestety nie bączyły, wiec troche mi to przeszkadzalo, szczegolnie, że cuś mnie panny polubiły i spaly na moich kolanach.
No i tak, mielismy skoczyc na zakupy, ale poki co siedzimy w domu, no to obiadu na jutro nie bedzie.
Bardzo, ale to bardzo nie chcę jechać z J. A tu znów presja, pretensja, brak zrozumienia, i porozumienia.
Nie wiem czy do Bytomia pojedziemy. Póki co wypelnil stosowny pit, nalezy go wyslac lub zawiezc, to akurat nie problem, ale trzeba inne sprawy tam ogarnąć, wymienic licznik gazowy,  bo Niny nie bylo , kiedy facet chodzil,  a z kolei ten co wymienial wodomierz  powiedzial, ze zawor pod spluczką nieszczelny,  i troszke kapie, a J. Nie zakrecil zaworu glownego, bo po co, ja pierdziu...Sprawa mieszkania i auta nie ruszona, auto cos do kitu,  a jeszcze nie mozna go sprzedac, bo pol roku nie minelo. Omg.
Nawet nie moge zadzwonic do Niny, że przyjedziemy, bo nie wiem nic, i aż mi glupio.
Nie wiem, czy jeszcze kiedys bedzie spokojniej i normalniej, czy juz tylko gorzej. Nerwy mam na postronku i ogólnie kicha.