pełna rozpusta, lenistwo i może dzisiaj jednak spiszę, co mam kupić, żeby móc szykować święta.
Zrobię też rozpiskę, co w danym dniu mam do wykonania, żeby o czymś nie zapomnieć .
Mieso do pieczenia juz kupiłam i wpakowałam do zamrażalnika , jabłka zaraz pokroję i będę suszyć, inne suszki na kompot mam.
Grzyby suszone mam, wlasnorecznie zbierane i podarowane od koleżuś.
Zakwas z buraków się robi, kolejny, bo wczesniejszy pijemy z córką. Buraki dobre, bo te same zalałam ponownie i pycha zakwasik za chwilkę był.
Pozostaje kupić buraki na barszcz i ćwikłę. Będę robić barszcz dwa razy, bo dla nas i świeży na 1 stycznia, bo wtedy przyjedzie Młodsza na tydzień, więc ustaliłysmy co z menu światecznego chcieliby zjeść.
Szybko mija mi ten ostatni miesiąc, mimo, że jestem sama, i niewiele robię, to nic a nic mi się nie dłuży. Jak już wychodzę to chce jak najwiecej pochodzić, w drodze powrotnej czasami robię zakupy, a w ciemne popoludnia rozmawiam z Mlodszą, czasem z J. , z koleżankami, niekiedy przychodzi Starsza, kolezanki , jutro mają przyjść młodzi z małą Zosią, więc też dzień prędko minie. Może w niedzielę przyjdą znow kolezusie, później nie bedą mialy czasu ani one ani ja, więc trzeba korzystać póki jest okazja.
Dzisiaj wyglada słonko, wiatru nie ma, wiec tym bardziej ciagnie mnie z domu, wiec zaraz na trochę wyjdę , a przy okazji kupię warzywa na surówkę, bo mam w planie filety rybne z surowką z selera i marchewki z pieczonymi ziemniaki i batatami, na 3 osoby, bo przyjdzie Starsza z niezięciem.
I jeszcze zdjęcie dla Grażyny.
I u nas w kilku miejscach jest drogowskaz