wtorek, 29 października 2019

Tydzień

minął raz dwa, ba, cały październik jakiś taki krótki, w czwartek przyjeżdża już J. Czy odpoczęłam , hm, i tak, i nie. Ciągle mi dokuczają jakieś bóle, ale porobiłam porządki na cmentarzu, troszkę w piwnicy. W mieszkaniu nie zrobiłam nic, chociaż pewnie  J spodziewał się, że jednak opalę  z farby te drzwi . Zrezygnowałam, skoro jeszcze jak tylko coś niosę cięższego, czy porobię dłużej  boli mnie ten mięsień kłębu kciuka, nie chcę doprowadzić do gorszego stanu. Nie pali się, nie teraz to później, i tak przecież ten pokój jeszcze długo będzie stał i służył za remontowy.
Prace remontowe kamienicy trwają, teraz skuwają tynk. Upomniałam się, żeby skuli parapet niżej , tak by te odpływy z okna były na wierzchu, mam nadzieję, że facet zapamięta. Dziś nie ma ich wcale.
Jak mnie to wkurza,  listewki też szlag wie gdzie, bo miałam  tak zabezpieczony parapet ,żeby doniczki nie spadały,  sama nie byłam w stanie odkręcić, teraz patrzę, nie ma ani wsporników wmurowanych w ścianę, ani listewek, a wcześniej szef, który chodził po rusztowaniu dopytywał i mówił , że kotwy zostaną. Możliwe, że odpadły, ale powinni je odłożyć i zamontować później.
Ech.
Cóż. Pogoda się zmieniła, zimniej o wiele, sięgnęłam do szafy po zimową kurtkę, na wszelki wypadek. No i natknęłam się na pudełko ze starymi  zdjęciami.

 Zdjęcia młodej teściowej z małym J. I moje z 1987 r.
Jesteśmy podobne.



Nasz ślub, niedawno była  32 rocznica.









Zdjęcia jak leci, nie chce mi się zmieniać kolejności.
A tu moja siostra i mama, i ja, i maleńka Starsza, na świeżo nabytej  wiosce -1992r. Miałam 28 lat.




Jak to bardzo dawno było!
Dobrze, że są zdjęcia, to się coś tam przypomina podczas oglądania. Może kiedyś w końcu włożę je do albumów, bo ciągle trzymam je w pudełkach.

No tak, kurtka wyciągnięta, zdjęcia schowane, trzeba wrócić do obecnych czasów.

Hm, tak się zakręciłam, że już nie wiem co miałam napisać😀

W niedzielę wykorzystałam cudowną pogodę i handlową niedzielę również, bo kupiłam buty, a pod wieczór gościłam koleżusie. Przyjemny dzień.
Za to wczoraj totalny niechciej mnie opanował i spędziłam dzień w domu, głównie na fotelu walcząc by nie zasnąć.  Zmiana pogody, czasu , może to i to.  Dzisiaj już na szczęście mam więcej wigoru,  dobrze, bo czas na zabranie donic z balkonu, skoro nocami mają być minusy.
No to do roboty.
...
Wnuczka ciotki już na porodówce.
 O 21 wreszcie cesarka i  Zosia pojawiła się na świecie . Niechby tak stał się cud i jej rodzice zmądrzeli i stali się odpowiedzialni,i potrafili podołać obowiązkom i rodzicielstwu.