dla odmiany wędrowanie we dwoje. Kol R. zrezygnowała z dotleniania, a skoro tak, to zmieniliśmy trasę wypadu.
W efekcie znaleźliśmy wodospad! Poszliśmy inną trasą niż wstępnie planował J. , co doprowadziło nas do szlaku, który już znamy, i nieznanego, czyli Urwiska Batorowskiego.
O mamuniuuu, już, już byłam bliska powrotu tą samą drogą, ale zaczęłam schodzić, i się udało, ale miałam pełne gacie!
Było stromo, plus jedno miejsce przy skale z łańcuchami, jak się okazuje, jedyne w Kotlinie! Zrobiło mi lekko niedobrze, kiedy pokonałam ten krótki odcinek. Nie mam pamiatkowego zdjęcia, ponieważ jakaś para turystów czekała, aż przejdę, szli z przeciwnej strony. Szacun, bo oni się z kolei wspinali tą stromą drogą, no i nie wyglądali na obawiajacych się przejściem przy skale.
Chwała drzewom i gałęziom, których mogłam się złapać, schodziłam stylem dowolnym, czyli jakkolwiek, byleby sie nie pośliznąć, zsunąć, czy nie skręcić nogi . Bo ja mam lęk wysokości, boję się stromych zejść, szłam patrząć tylko najbliżej siebie.