J.szusował na rowerze, więc sama się popałętałam tą godzinę. Eeee, jakos zbytnio nie jestem zadowolona z takiego wypadu. Upał w miescie nie do wytrzymania, a tam o wiele przyjemniej i wiatr i cien mozna znaleźć, tylko szkoda, że nie było jak pochodzic po poszyciu .Wertepy straszne.
Wypatrzyłam takie cuś, w starym pniu drzewa, zawisło chyba na pajęczynie,
No a tak, to świerki dokoła, a niby droga o nazwie czerwona i daglezjowa, hm.
Stara , lepsza droga,
Kamole białej marianny tak duże, że chodzi sie bardzo niewygodnie.
Poszycie pełne konarów, wyboiste, mnóstwo samosiejek i jagodzin.
No dobra, ale tyłek z domu ruszony i aż korcilo przejechać sie kawałek rowerem, ale się bałam i odpusciłam.