W tym przypadku używane graty, od ciucha po meble, porcelanę, zabawki, obrazy, no takie tam różności.
Zrezygnowałam jednak, bo nie dość, że nadal wiatrzysko wieje, to jeszcze się rozpadało. Zatem zrobiłam kawę i popijam ,bo ciśnienie mam dzisiaj niziutkie, i obmyślam , co tu robić. Mogę porządkować strych, piwnicę, mogę upiec jakieś ciasto, Starsza wpadnie po południu w drodze powrotnej z Wrocławia, to było by do herbatki, a jutro umówiłam się z kol.R, to też miałybyśmy do kawy.
Mogę czytać książkę, szydełkować, oglądać filmy, seriale, spacerować, bo już mi nie siedzi z tyłu głowy ta sztukateria:)
Jeszcze wracając do tego czyszczenia, to kol.R miała mnie pod stałą obserwacją, ponieważ zdemontowałam roletę i widać było moje poczynania .
Przy okazji widoczek z okna, wokół twierdzy powstaje platforma spacerowa, trwa budowa.
Każdy kto chciał mógł się pogapić. Panowie taksówkarze, czy mieszkańcy budynku z naprzeciwka, no a moja koleżusia, wracając codziennie z pracy spoglądała, czy światło się świeci, i czy stoję na drabinie:) Może nie zawsze było mnie widać, zależy od miejsca, ale trochę było:)
Teraz myślę o opalaniu farby z framug i drzwi, ale to bardzo śmierdzi i trzeba wietrzyć, zatem zwlekam, ale jak zrobi się cieplej, to spróbuję.
No to co tu robić...może to ciasto najpierw?