się wczoraj po kokardy. Powiekszyliśmy teren ogródka, J.chwycił za łopatę , i okazało się, że pod grubą warstwą ziemi jest śmietnisko złomowisko, kawał starego pokrycia dachowego, falowana blacha i plastik, jakies resztki narzędzi, prętów, kable, ja pierdziu. Roboty było na kilka godzin, więc później już sił mi brakło na jakiś przyjemny spacerek. J. sie zregrnerował drzemką i jeszcze ruszył na przejażdżkę rowerem. Ja polegiwałam z kotami i rozmawiałam z córkami.
No ale przynajmniej już teraz teren solidnie oczyszczony pomidory i sałata posadzone. Miętę i szczypior musiałam przesadzić, mam nadzieję, że im to nie zaszkodziło. Lubczyka na szczęscie nie trzeba bylo ruszać.
Od wieczora pada z przerwami, dziś zostałam w domu i regeneruję siły.
Przydałoby się wreszcie zużyć przywiezione renety i upiec ciasto.