wtorek, 30 kwietnia 2019

Jakos ciepło

się zrobiło, po ulewnym deszczu  wychodzi słonce.
Młodsza nic nie pisze,zatem nie ma co liczyć,że przyjadą na majówkę,buuu.
  Zatem spędzimy ją na przygotowywaniu do wyjazdu i J pewnie jeszcze będzie się zajmował meblami.
 Śmiać mi się chce, bo taki był pewny siebie, do wyjazdu będzie gotowy chociaż jeden mebel,... akurat, choćby się skichał to nie  jest to możliwe. taka pokazówka , na wyrost.  Powiedziałam mu o tym zresztą, że od dawna w jego  luźno rzucane obietnice nie wierzę , lepiej nic nie mówić i robić swoje niż obiecywać gruszki na wierzbie, bo chociaż są one możliwe, to wymaga to wiele czasu , przynajmniej jeśli o realne gruszki na realnej wierzbie chodzi:) 

Tak samo z wiecznym szukaniem i pytaniem mnie  o to co gdzie jest.  Już nie mam do tego zdrowia i cierpliwości. Nie wiem, nie widziałam, nie mam oczu dookoła głowy, najwyższy czas żeby kontrolował co robi i gdzie co odkłada a przede wszystkim umiał poszukać. Dziś poleciał na strych po wiertarkę, chociaż  powiedziałam, że  wszystkie remontowe sprzęty jak zostawił, tak są w pokoju remontowym,wiec niech dobrze sprawdzi. Nie,nie ma,szukał... wróciłam od okulisty pytam, czy znalazł, tak, jednak była w opakowaniu ,w pokoju, tylko pudełko na niej inne leżało. Ciężko było dokładniej sprawdzić. I tak z wieloma rzeczami. Wieczny kipisz , rozgardiasz i bieganina a do tego nerwy oczywiście. Ile lat tak można  i żeby nie nauczyć się  porządku. W pracy tam, jest to samo, nigdy nic na tzw.miejscu,tam  ma na kogo zwalić,bo szef  grzebał,bo coś tam, tu nie grzebie i nie przekłada nikt,  jeśli ja przełożę to pamiętam i informuję. Ale też przestaje nad tym panować.  Trzeba mieć ład  w mieszkaniu, konkretne miejsce na przechowywanie, i będzie spokój. Ale kiedy to nastąpi?

Ech.. a starość idzie wielkimi krokami  i cierpliwości coraz mniej.
Dziś  u okulisty było małżeństwo po 70 tce,  żona  pełna miłości do męża,oraz instynktu opiekuńczego opowiadała ,jak to on  raz weźmie leki  raz nie, chociaż mają wielki stół na którym wszystko rozłożone,co dla kogo i  ile i kiedy,  a on i tak  nie nie weźmie, bo coś tam, bo zapomni, bo przeoczy,   no ale dla równowagi , że jest wspaniały złota raczka, nikomu  nie pozwoli nic zrobić,tylko sam.
 No tak, dobrze mieć tą równowagę, też staram się ją zauważać, bo moja złota raczka też nie składa się wyłącznie z wad ale posiada i rozliczne zalety, na szczęście :)

.....
 A u okulisty, jak było, no nie najgorzej,chociaż zdecydowanie wolę  tą moją stałą okulistkę,  jest dokladna,wszystko tłumaczy, rozmawia, a ten niby  sprzęt ma , wybadał co trzeba,ale ani informacji mi zadnej nie dał na piśmie, moze w karcie zapisał. W kazdym razie oczy bez wiekszych zmian na szczescie, zasugerował,ze mogę sobie połówki wyrobic, np. przydadzą sie do ogladania tv, bo malutka wada wzroku jest.  Do czytania to to co juz mam nadal wystarczy.  Ale zaćmy, jaskry i innych złych przypadłosci nie ma.   Uff.
A  no i mozna się posmiać, bo miałam przeczytac z tablicy co tam było wydrukowane, no to zaczynam,  Z....zastanawiam się nad druga literą,    a pan mówi,ale tam są cyfry
- aaa, odpowiadam,   no to dwa, trzy ..:)) No bo tak, było 2 3 9 0 ,, widzialam słabo ale jak sie skupiłam to zobaczyłam:))))

...

W owadzie ,pól na ślepaka,bo po zakropieniu oczu to wiadomo jak się widzi, na poprawę nastroju  skusiłam się na fikusa lirolistnego. Jednak.Mały, ale ładniutki ,wygląda na zdrowego. Może dobrze mu się będzie  rosło, przekonamy się.