czwartek, 12 grudnia 2019

Jeszcze

8 lub 9 dni. Cały czas brak koordynacji, szef się miota, umawia się i go nie ma. Dziś z rana dzwoni, że w sobotę chce stawiać ogrodzenie i kurnik, wraca do pierwszej koncepcji, bo chce mieć blisko domu, żeby mógł w szlafroku i kapciach podreptać po jajeczka. Mhm.Tylko niech zapewni kurkom odpowiednie warunki, bo jak na razie to marzną biedne, nie wiem czy jakoś wchodzą do tego niby kurnika czy tylko siedzą na prowizorycznej grzędzie, którą im zrobił J. Nie ma materiałów,ani dobrej pogody, w sobotę ma lać, więc blado to widzimy. Jest szansa, że może szef kupił coś jeszcze, bo z przyczepą pojechał gdzieś, może wynalazł ogłoszenie, że ktoś się pozbywa jakiś materiałów czy kurnika, a może wreszcie nawiezie słomy czy czegoś na wyściółkę? Oby! Myszołowy krążą, bo nieopodal ktoś ma gołębnik, co jakiś czas gołebie truchło pojawia się w sadzie. No a jak lis wyniucha ? Po za tym kilka innych zaległych rzeczy do naprawienia,zrobienia, oczywiście na ostatnią chwilę, jakby nie można było wcześniej, był na wszystko czas. I tak to właśnie tu jest. ..... Wczoraj padało, dzisiaj na razie tylko pochmurno, typowa jesienna plucha. W niedzielę chcemy jeszcze na jakis spacer ruszyć, ale jak będzie lało to znów skończymy przed telewizorem, albo bedziemy słuchać Buxtehudego. J.zachwycony jego kantatami, wynalazłam mu fajną ksiażkę o kompozytorze, i super płytą cd, więc zamówi i bedzie miał co robić wieczorami😀 Odgraża się, że po świętach wyszykuje tę drugą komodę, która jest od kompletu. Chciałabym, żeby coś zrobił z kablami sterczącymi ze ściany nad drzwiami, bo wtedy można byłoby odmalować pokój sypialniany.No ale nie ma co snuć planów. Co do świąt to też ciągła niepewność. Niestety, praca chłopaka Młodszej stanęła na przeszkodzie, bo musi pracować 27 grudnia, więc nici z przyjazdu do nas. No i tak to, jakoś nijakoś się wlecze. Jak sie dziś jeszcze J. spotka z szefem, to może coś ustali,bo jutro trzeba byłoby tam pojechać i już coś robić, skoro w grę wchodzi wycinanie orzecha, wiśni , krzaczora róży, no i posprzątać to. A, będzie, co będzie.

26 komentarzy:

  1. Już niedługo Dora. Wytrzymasz!
    Muzykę Buxtehudego uwielbiam.
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, wytrzymam, innego wyjścia nie ma. Ale z tego wyjazdu marny pożytek, tak jak przeczuwałam, bo ani zarobku ani pogody, za to duzo straconego czasu, rozmienionego na drobne.

    OdpowiedzUsuń
  3. No faktycznie ze wszystkim macie pod gorke i nawet bez perspektywy porzadnych swiat w pelnym gronie rodzinnym. Strasznie nie lubie takiego zawieszenia, kiedy czlowiek nic nie moze na 100% zaplanowac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie,,mija,ochota na cokolwiek i tak się trwa bez sensu.

      Usuń
  4. Ojej,co trochę to inne pomysły, będzie latał z kurami i zmieniał miejsce....., czy wiecie, kiedy będziecie mogli wracać do domu,? Trochę czasu musisz mieć,ale miejmy nadzieję, że zrozumie .U mnie sucho, przydałby się deszcz,nie pamiętam, kiedy padało, śnieg też mógłby być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iro a tu niemal kazdego dnia pada niemal od miesiąca.
      Chcemy wyjechać 18 lub 19 grudnia.Do końca stycznia będzie urlop i odpoczynek od dziwactw szefostwa.

      Usuń
  5. Najgorsze to taki szef, który sam nie wie czego chce.
    Trzymam kciuki za wytrwałość i szczęśliwy powrót do domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Ewo.Najgorsze w tym jestcto, że przez jego zachowanie nie można pracować, bo nie wiadomo co robić.

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. No sama widzisz, dlatego nie lubię tych przyjazdów.

      Usuń
    2. Ja bym się Bezowemu postawiła okoniem, nie wrobiłby mnie w żadne wyjazdy. Poszukałabym sobie jakiejś dorywczej pracy na miejscu. Wiem, że trudno, ale jakieś pół etatu sprzątania bym wzięła. Ale, gdyby to miało zaważyć na Waszym małżeństwie, a widzę, że J. leci w szantażyk emocjonalny...cóż, mogę Cię tylko przytulić i liczyć z Tobą dni do powrotu.

      Usuń
  7. flaki mi się przewracają jak czytam o fantazjach szefa;(.
    No nie wiem jak to wytrzymujesz.beznadzieja.
    Dystansu życzę,wdech ,wydech i jakoś dotrwacie do dnia wyjazdu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno o dystans, jak trzeba w tym dziadostwie sie odnaleźć.No ale jakos to be😀

      Usuń
  8. Długo tak się musisz jeszcze - na przyszłość - męczyć z tymi ludźmi? Życzę Ci uwolnienia się i życia zgodnie z własną wolą. Kotom się to należy:) Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, a bo ja to wiem, póki,zdrowie pozwoli lub J. podejmie inne decyzje?

      Usuń
    2. To już tylko czary pozostają ;( Albo modlitwa w intencji. Może coś pomoże.

      Usuń
  9. Masz zdrowe nerwy przy tym wszystkim, bo ja bym juz dawno wyjechala na tym szefie. Nie znosze, panicznie nie znosze ludzi nieogarnietych i do tego nierozgarnietych. A ten przypadek jest jednym i drugim. A juz jak J to wytrzymuje to dla mnie zostanie zagadka do konca zycia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te sie dziwię, i wielokrotnie go buntowalam, prosilam ,namawialam do zmian i bez eezultatu.

      Usuń
  10. Czytam. Kibicuję. Trzymam kciuki, dobre fluidy ślę. Przytulam. Z nadzieją, że się poukłada.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mówią, ze niemieckie ludzie to lubią ordnung muss sein, a ten Wasz szefunio, to raczej lubi burdello bum bum;))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak!
      Ordung to mają,jak im ktos go zrobi i od frontu.

      Usuń
  12. Odpowiedzi
    1. Z synem, stryjkiem i kijkiem😀

      Usuń
    2. To samo napisałabym ....a moze nasłać na tego szefuńcia jakąś fundację zwierzęcą, czy inną służbę?? że kury nie mają zapewnionego dobrostanu ...

      Usuń
    3. Ech..
      Pewnie za parę dni bedą już miały lepsze warunki jeśli powstanie stały kurnik, chociaz od początku powinny byc wprowadzone do odpowiedniego miejsca. Ale on zawsze wszystko robi od dupy strony.

      Usuń