jedziemy do Schönberg po szafę, ale że to jest miejscowość nad samiutkim morzem i plażą Kalifornien, to cieszę się jeszcze bardziej. Wieje wiatrzysko, ale nie pada ( wczoraj lało cały dzień) i ma być ładniej z każdą godziną. Mam więc wielką nadzieję na spacer po piaseczku.
Po południu może wreszcie uda się wypielić miejsce pod pomidory, bo przecież jeszcze nie posadzone! Nie ma czasu, pogody i siły!
Poszłam sprawdzić jak się mają irysy, jeszcze w pąkach, ale naliczyłam 7 kwitnących.
Szkoda, że to na tyłach posesji, więc muszę specjalnie tam iść , żeby nacieszyć oczy. Po orce to nie mam sił , zeby specjalnie jeszcze tam się wlec, no ale, trudno.
Posadzone jesienią na skwerku przed oknem nie kłoszą się, za młode. Może jeszcze coś tam wymodzę, żeby było kolorowo, mam np. ziarna nasturcji, to posieję.
...
Bloger mnie wkurza, internet tu wolniejszy i dodawwnie zdjęć to męczarnia.
No, to jeszcze mała kawka i jedziemy.
Nad "moim" morzem zbytnio nie wieje, jest wspaniale, bo na plaży jest prawie pusto. A w moim pensjonacie większość miejsc zajętych, podobnie jest w pensjonacie, gdzie mieszka córka z wnuczętami. Ciekawe gdzie ludziska się podziewają, bo chyba nie siedzą we pokojach.
OdpowiedzUsuńU mnie też czas już na poobiednią kawkę;).
Pozdrawiam serdecznie
Wiało bardzo, 10 st. chyba. Ludzi dużo, na rowerach i spacerujacych, z psami, przy budkach wszelkiego rodzaju.
UsuńAle Wam obu fajnie nadmorskie dziewczyny... 😁😁😁
OdpowiedzUsuńAnonimko, ja mam morze z doskoku, dzis z powodu szafy, bo inaczej pewnie bysmy nie pojechali.
Usuń