Odpoczywam w towarzystwie koteczka i kocyka.
Nadal wywożę taczki pełne żołędzi, sporo ich jeszcze na drzewie.
Jeszcze kwitną eszewerie, na miejscu wlascicieli przechowywałabym je w domu, żeby nie ucierpiały od mrozu. Nieogrzewana szklarnia im nie sprzyja, ale jak widać są wytrwałe i z czasem odrastają, latem już są duże i piękne.
Moje ulubione werbeny patagońskie, też jeszcze cudnie rosną. Wczoraj wycinałam, przycinałam rośliny na murku, wiekszość przekwitła lub zbyt się rozrosła.
Rozchodnik okazały fajny jest, dlugo się utrzymuje w bukietach.
Maczki poczuły słoneczko i zakwitły.
Ale juz widać jesienne kolory na drzewach i krzewach, chociaz i mniej liści na drzewach, bo wiatrzysko sztormowe często szaleje.
Jutro niestety ma padać, więc spacery nie są planowane:(
Ło kurna, jak ty wybierasz te żołędzie spośród tych kamuszków, po jednym?
OdpowiedzUsuńTeż lubię werbeny, eszewerie też, no i maczki :)