awaria wodociagowa nieco pomieszała nam plany. Młoda przyprowadzila Zosię na parę godzin, bo przedszkole zamknięte, więc prace w łazience zaczęły sie po południu. Niby jedna ściana, a nawet tylko część, ale dopiero dzisiaj już ten etap skończony , wyrównane i schnie. W tym stanie sobie poczeka do następnego remontowego podejścia.
Zdjęcia dodały się odwrotnie, aaaa, trudno.
Co do płytek, to jak już w bólach urodził się pomysł co i jak, to problem jest z kupieniem takich jak chcemy. Szafka nadal nie kupiona, najpierw J. się napalił, że tak, tą kupimy, jest odpowiednia, teraz coś nie widzę zapału, pewnie jak się zdecyduje to się okaże, że to już ktoś ją kupił, bo nie tylko my wymyśliliśmy sobie taki mebelek do łazienki. No i tak to jest z tym remotem. Wolałabym mieć już wszystko kupione , i niech sobie czeka w domu. Później np. ceny skoczą jeszcze bardziej i znów będzie zgrzyt. Z drugiej strony, może później trafi się coś lepszego?
O mamuniuuu😀
W każdym razie już tylko kilka dni dzieli nas od spotkania z Młodszą. Chałupę trzeba posprzatać, przygotować na ich przyjazd, szczególnie, że przyjadą z kotami. Jak to będzie, ich koty osobno, nasz osobno, no ale przecież wyczują swoje zapachy, ach, no jakoś to bedzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz