kolejny tydzień, sierpień się kończy i nasz pobyt w domu też.
Co było do załatwienia pilnego , zostało załatwione. O expresowym wyjeździe do bytomskiego nawet nie mam co pisać, urobiliśmy sie po pachy, ze zmeczenia nie moglam zasnąć, na rekonesans nie było czasu. Ale, udało sie pozbyć wiekszości rzeczy prócz głównych mebli, to co zostało z drobiazgów , to juz do zabrania przez nas i zawiezienia do Młodszej w przyszłosci, więc tam zostało . To co dla nas rowniez , bo teraz nie ma co zwozić, skoro jeszcze remont w drugim pokoju nie skończony . Może tam czekać, póki mieszkanie nadal ani nie sprzedane, ani nie wynajete. Obie opcje nadal rozważane, nagle ta druga bardziej, bo ten ktoś, kto chciał kupić , za bezcen niestety, właśnie planował je wynajmować, , wiec ... może jednak to ja będę wynajmował. Taaa, znów słowa bez konkretnych czynów, a można było zostać nawet dzień dłużej i podzwonić do lokalnych agencji nieruchomosci, dowiedzieć się jakie są możliwości. Nie, to już byloby zbyt wiele naraz.
Natomiast w upłynnianiu rzeczy mieliśmy farta, bo znów sąsiadka zwana sasiadką z okna wzięła trochę rzeczy, kiedy J opróżniał piwnicę, przyjechał wóz po gabaryty i szybko pozbyliśmy się paździeżowych resztek różnej wielkosci. Z kolei przy wynoszeniu rzeczy do kontenerów J.został zaczepiony przez pana, jak się okazało członka stowarzyszenia Serduszko, no i rzeczy powędrowały nie na śmietnik a do stowarzyszenia. Super, bo brali jak leci, nawet zepsute stare sprzety elekryczne i elektroniczne. Kiwliszki, szklanki, rozne szmatki, pufy ,,lampki, itp. Obie strony zadowolone, uffff. Moze następnym razem wezmą zbędne meble.
No ale z tego wszystkiego nawet nie zrobiłam żadnych zdjęć. Okna pomyłam, no i ogolnie posprzatałam. Przez tak dlugi czas mieszkanie bylo bardzo brudne, zakurzone. Tam taki czarny ten kurz, fuj.
Tylko raz na chwilkę poleciałam do Niny sie przywitać sie i dać suweniry , szybka kawa , więc nie nagadałysmy sie zbytnio. Nastepnego dnia rano pojechaliśmy z nią na zakupy i na cmentarz do p.Witka, bo chcialam zapalić mu światełko. No i tyle. O 16 już wracaliśmy do domu, nie było korków i innych przeszkód , jechaliśmy 2 godziny.
...
Tu w domu co zaplanował J., to zrobił, czyli jedne drzwi- wejsciowe do pokoju remontowanego już gotowe, dzis kończył juz kiedyś oczyszczone drzwi wewnetrzne. Jeszcze tylko pomalować czym on to tam maluje i gotowe.
Jeszcze kiedyś czekają w kolejce drzwi od sypialni i łazienki, bo też tylko oczyszczone z farby. Ale to już kiedys tam, za rok?
...
A koty, koty spią, wylegują się, nawet nie za bardzo biegają, nie chce im się, pławią sie w polegiwaniu gdzie się da😀
..
A dziś mija miesiąc jak przyjechaliśmy, kiedy to zleciało!
Cieszę się, że chociaż tyle Ci się udało, zawsze to coś do przodu. Ległabym koło kotełków :)
OdpowiedzUsuńW zasadzie mnie niewiele, zasluga J, bo tak sobie postanowil i nie dal się zwieść na złą drogę. Ja jestem sluzba sprzatajaco gotujaco pioraca.
UsuńTym razem szybko bardzo zleciało. Popatrz, kotusie mają wylane na lecący czas, szkoda że u ludzi się tak nie da.
OdpowiedzUsuńNo właśnie!
UsuńKotusie - jak zwykle - cudne :) Zleciało, prawda, szybko jak nie wiem co. W ogóle z tym czasem jest coś nie tak, ziemia przyspieszyła czy co? Szybciej się kręci? Narobiliście się, ale zawsze coś do przodu udało się popchnąć. Pobyt tam też szybko zleci. Oby siły i zdrowie dopisały. Uściski :)
OdpowiedzUsuńOby! Dzięki.
Usuń